Książki czytam od kiedy pamiętam, czyli śmiało mogę napisać, że od zawsze. To chyba przez mojego tatę ta pasja. A właściwie nie chyba, tylko na pewno! Do dziś mam przed oczami domową biblioteczkę, właśnie z książkami taty - stare, nowe, pożółkłe... Nie miało to znaczenia - tata czytał. Wtedy jeszcze tematyka jego książek była dla mnie totalną abstrakcją. Tata czytał niełatwą literaturę. Nie pamiętam tego przełomowego momentu, gdy w moim pokoju pojawił się regał. Pamiętam natomiast, że cieszył mnie fakt, iż oprócz czytania mogłam książki układać, przekładać, spisywać ich ilość czy tworzyć listę z pierwszeństwem do przeczytania. Uwielbiałam też comiesięczny wyjazd do miasta, na którym dostawałam pozwolenie - własnie od taty -na zakup jednej książki. Nigdy nie prosiłam o więcej. Ta jedna starczała mi w zupełności. Miałam czas, by się ją nacieszyć, przeczytać oraz czekać na kolejny wyjazd i pozwolenie... Przez tyle lat miałam lepsze i gorsze chwile z książką